O porażkach i sposobach na krok do przodu
Moja porażka
Zacznę od tego, że niedawno udało mi się zawalić moje kilkuletnie starania. Tak po prostu. Byłam włosomaniaczką od 3 dobrych lat. Z natury mam bardzo wolno rosnące włosy i moim marzeniem jest w końcu zapuścić do talii. Miałam włosy ścięte na prosto, wtedy łatwiej było mi o nie zadbać, mogłam podcinać końcówki sama itd. Były w niemalże idealnym stanie, ale zdarzało się, że się puszyły na końcach. Do akcji wkroczyli moi bliscy. Od ponad roku słyszałam od siostry, że mam paskudne włosy. Niemiłe uczucie kiedy wychodzisz gdzieś i wydaje ci się, że wyglądasz ładnie, a tu nagle pytasz siostrę o zdanie i słyszysz: ładnie tylko włosy paskudne. I od tak cała pewność siebie spada. Z miesiąca na miesiąc czułam się gorzej. Już nie cieszył mnie przyrost włosów, blask i coraz bardziej widoczny cel. Patrzyłam w lustro i widziałam mysie, spuszone włosy. Mówiłam sobie, że wyglądam paskudnie. Tak się zaczynałam czuć. Nawet jeśli miałam "good hair day" myślałam, że pewnie mi się tylko wydaje, pewnie inni widzą moje włosy inaczej(gorzej).zdjęcie z wakacji, lekko wyprostowane końcówki |
Wróciłam od fryzjerki z czymś co niby miało oznaczać "pocieniowane". Wtedy stwierdziłam, że sama bym sobie lepiej te włosy pocieniowała. Okłamywałam siebie przez ok. 2 tygodnie, że o to mi chodziło, że to tylko włosy i odrosną. Później przyznałam się przed sobą do prawdy i już kompletnie byłam w rozsypce. Tak, z powodu włosów. Z powodu marzenia, które już prawie by się spełniło.
Nie chce mi się nawet wspominać o reakcji ludzi z otoczenia. Dużo osób komentowało moje włosy, ale niestety żadna wypowiedź nie była pozytywna.
I co teraz?
Jak wziąć się w garść?
Było mi ciężko, to jest oczywiste. Nie mogłam patrzeć na inspiracje włosowe, o włosomaniactwie starałam się nawet nie myśleć, bo tylko psułam sobie humor. Potrzebowałam dwóch miesięcy, żeby uświadomić sobie ważną rzecz: czas upłynie i mogę czuć się tak samo, lub wykorzystam ten czas, żeby czuć się inaczej. To zależy ode mnie. Mogłabym poddać się i nic nie robić, patrzeć tylko na moje brzydkie włosy przez cały czas. Wybrałam opcję "czas i tak upłynie" i oto patrzę na moje mniej brzydkie włosy.
Kolejną istotna sprawa, którą załatwiłam dobiero nie dawno: wybaczyłam sobie. Trzeba nauczyć się pozbywać żalu i tak zwanego "gdybania". To "gdybanie" jest właśnie najgorsze. Nie patrzymy realistycznie, tylko kolorujemy przeszłość. Myśłałam "gdybym nie ścięła włosów miałabym teraz takie długie", ale mogłam spojrzeć na to inaczej: "końcówki by mi się wykruszyły i miałabym brzydki puch".
Byłam pewna, że nie dam rady iść do przodu, a jednak poszłam. Potrzebowałam po prostu trochę czasu na odpoczynek i uświadomienie sobie paru rzeczy.
1 komentarzy:
SkomentujNie do wiary jak taktowali Cię bliscy... podkopywali Twoje poczucie własnej wartości a kiedy zmieniłaś w wyglądzie to co zawzięcie krytykowali to nic się nie zmieniło. Jestem w szoku
OdpowiedzDziękuję za każdy komentarz :)