Za co uwielbiam miętę...

16:22 6 Komentarzy

...a dokładnie herbatkę z mięty.


Właściwości:
  • zwalcza ochotę na słodycze
  • hamuje apetyt
  • reguluje procesy trawienne
  • działa przeciwskurczowo, przeciwpasożytniczo, przeciwwymiotnie i bakteriobójczo
  • pomaga się zrelaksować
  • łagodzi bóle mięśni i stawów.
Jak długo będę ją piła?
codziennie przez dwa tygodnie, jeśli efekty będą zadowalające to przedłużę kurację :)

Zależy mi głównie na hamowaniu apetytu, bo ostatnio strasznie ciągnie nie do słodkości. Mam też lekkie problemy trawienne, więc tutaj pokładam wszelkie nadzieje.

Z moich poprzednich doświadczeń wynika, że doskonale działa na nudności i bóle brzucha.

Tak więc, nowe wyzwanie czas zacząć! :)

Wyzwanie: miesiąc w koku

16:58 5 Komentarzy


Dokładnie od 15 lutego noszę koka. Dlaczego postanowiłam podjąć się takiego wyzwania?

Powrót do naturalnego koloru - podejście pierwsze

16:31 6 Komentarzy


Dziś obiecany post o powrocie do moich naturalnych włosów. Brzmi to dość śmiesznie patrząc na poniższe zdjęcia, bo jak widać nawet odrostu nie mam, ale staram się jak najrozsądniej podejść do tej sprawy.

Co się wkrótce pojawi

00:59 0 Komentarzy

mam i ja nareszcie!
Nareszcie jest ten dzień! W sumie noc dopiero, no ale tłusty czwartek! Długo na niego czekałam.

O porażkach i sposobach na krok do przodu

22:01 1 Komentarzy

 Moja porażka
Zacznę od tego, że niedawno udało mi się zawalić moje kilkuletnie starania. Tak po prostu. Byłam włosomaniaczką od 3 dobrych lat. Z natury mam bardzo wolno rosnące włosy i moim marzeniem jest w końcu zapuścić do talii. Miałam włosy ścięte na prosto, wtedy łatwiej było mi o nie zadbać, mogłam podcinać końcówki sama itd. Były w niemalże idealnym stanie, ale zdarzało się, że się puszyły na końcach. Do akcji wkroczyli moi bliscy. Od ponad roku słyszałam od siostry, że mam paskudne włosy. Niemiłe uczucie kiedy wychodzisz gdzieś i wydaje ci się, że wyglądasz ładnie, a tu nagle pytasz siostrę o zdanie i słyszysz: ładnie tylko włosy paskudne. I od tak cała pewność siebie spada. Z miesiąca na miesiąc czułam się gorzej. Już nie cieszył mnie przyrost włosów, blask i coraz bardziej widoczny cel. Patrzyłam w lustro i widziałam mysie, spuszone włosy. Mówiłam sobie, że wyglądam paskudnie. Tak się zaczynałam czuć. Nawet jeśli miałam "good hair day" myślałam, że pewnie mi się tylko wydaje, pewnie inni widzą moje włosy inaczej(gorzej).
zdjęcie z wakacji, lekko wyprostowane końcówki


Pod koniec października przefarbowałam je i nie popełniłam tym wielkiej zbrodni, ale szybko nadrobiłam to wizytą u fryzjera. Zdecydowałam się na cieniowanie, bo przecież o to chodziło przez lata - żeby włosy nie wyglądały jak trapez.
Wróciłam od fryzjerki z czymś co niby miało oznaczać "pocieniowane". Wtedy stwierdziłam, że sama bym sobie lepiej te włosy pocieniowała. Okłamywałam siebie przez ok. 2 tygodnie, że o to mi chodziło, że to tylko włosy i odrosną. Później przyznałam się przed sobą do prawdy i już kompletnie byłam w rozsypce. Tak, z powodu włosów. Z powodu marzenia, które już prawie by się spełniło.
Nie chce mi się nawet wspominać o reakcji ludzi z otoczenia. Dużo osób komentowało moje włosy, ale niestety żadna wypowiedź nie była pozytywna.
I co teraz?
Od miesiąca jestem w fazie "biorę się w garść" i idzie całkiem dobrze.

Jak wziąć się w garść?
Było mi ciężko, to jest oczywiste. Nie mogłam patrzeć na inspiracje włosowe, o włosomaniactwie starałam się nawet nie myśleć, bo tylko psułam sobie humor. Potrzebowałam dwóch miesięcy, żeby uświadomić sobie ważną rzecz: czas upłynie i mogę czuć się tak samo, lub wykorzystam ten czas, żeby czuć się inaczej. To zależy ode mnie. Mogłabym poddać się i nic nie robić, patrzeć tylko na moje brzydkie włosy przez cały czas. Wybrałam opcję "czas i tak upłynie" i oto patrzę na moje mniej brzydkie włosy.
Kolejną istotna sprawa, którą załatwiłam dobiero nie dawno: wybaczyłam sobie. Trzeba nauczyć się pozbywać żalu i tak zwanego "gdybania". To "gdybanie" jest właśnie najgorsze. Nie patrzymy realistycznie, tylko kolorujemy przeszłość. Myśłałam "gdybym nie ścięła włosów miałabym teraz takie długie", ale mogłam spojrzeć na to inaczej: "końcówki by mi się wykruszyły i miałabym brzydki puch".
Byłam pewna, że nie dam rady iść do przodu, a jednak poszłam. Potrzebowałam po prostu trochę czasu na odpoczynek i uświadomienie sobie paru rzeczy.
Wciąż jest tak, że patrzę w lustro i mi smutno z powodu stanu włosów, ale jestem na dobrej drodze. Samo podejście "kiedyś będą piękne i długie" to mój mały sukces.

A oto mój ogromny krok do przodu:

Za kilka miesięcy biorę się za rozjaśnianie :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.